wtorek, 4 marca 2008

Ik wil Nederlands spreken!

Za kazdym razem, kiedy wracam do domu w poniedzialkowe wieczory, po kolejnej lekcji niderlandzkiego dopada mnie frustracja.

No bo jak ja mam sie nauczyc czegokolwiek, jesli:
  • zajecia sa tylko raz w tygodniu i to NIGDY jeszcze nie trwaly tyle ile trwac powinny, pani nauczycielka jeszcze nigdy nie spoznila sie mniej niz 15 minut, konczymy tez zazwyczaj wczesniej;
  • na zajeciach jakies 90% czasu mowimy po francusku, przy czym pani nasza chwyta sie jakiejkolwiek sposobnosci "dygresyjnej", zeby tylko sobie z nami pogadac o, za przeproszeniem, dupie Maryny - po francusku oczywiscie;
  • poza mna chyba tak naprawde nikomu nie zalezy, zeby sie czegokolwiek nauczyc, ludzie chodza na ten kurs, bo sa zmuszani przez pracodawcow, czyt. musza przedstawic papierki, ze w takowym kursie brali udzial;
  • nauczycielce nie zalezy tym bardziej, jeszcze chyba nigdy nie zadala nam zadnej pracy domowej! a na moja prosbe o materialy z zajec, kiedy bylam nieobecna od 2 tygodni mowi "zapomnialam";
  • a tak w ogole to nazywajac tempo naszej nauki "zolwim" obraziloby sie zolwia;

Nie mam pojecia w jaki sposob moja nauczycielka prowadzi lekcje w szkole, z dziecmi, ale jesli podobnie i jesli inni nauczyciele sa podobni, to ja sie wcale nie dziwie, ze mali frankofoni nie potrafia sie porozumiec po niderlandzku...

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Zapraszam do Leuven, wez rok wolnego i dasz rade hyhy :)

beek

Ksiezniczka z Krainy Deszczowcow pisze...

Ja chetnie.
Tylko moj pracodawca niekoniecznie. :P

Canis Trilinguis pisze...

Dokładnie - Leuven rządzi! :-) ILT jest najlepsze - świetni nauczyciele, 5h lekcji w tygodniu i człowiek uczy się w mgnieniu oka :-).

Ksiezniczka z Krainy Deszczowcow pisze...

Nooo, nawet ostatnio w szkole mielismy taka czytanke, ze gosc chcial sie zapisac na kurs niderlandzkiego do ILT. :)
Szkoda, ze nie mieszkam z drugiej strony Brukseli, jakos tak blizej Leuven. Wtedy, kto wie, kto wie...