piątek, 25 kwietnia 2008

Zachcialo nam sie do Polski

Dzieki dzisiejszemu dniowi jestem bogatsza o kolejne doswiadczenie emigrantki.

Otoz zachcialo nam sie jechac do Polski.
Mamy do wyboru: samolot, pociag, autobus.
Zalozylam, ze - samolotem sie nie da - bo za daleko od lotniska z tanimi liniami.
Ze pociagiem bedzie za drogo.
Ze zostaje autokar i ze z tym nie powinno byc problemu, bo autokarow jezdzacych do Polski jak mrowkow.
Ba! Okazalo sie, ze bardzo sie mylilam!
Pociag w Polsce + samolot z W-wy na powrot okazal sie najlepszym rozwiazaniem. I wcale nie takim drogim.

Za to dzis usilowalimy kupic bilety do Polski.

Zadzwonilismy na informacje kolejowa, gdzie dowiedzielismy sie, ze owszem, sa jeszcze promocyjne bilety, nalezy jednak osobiscie przejsc sie na dworzec i je zakupic. Przeszlismy sie wiec do nas, na nasza stacje, gdzie pan przez 20 min usilowal znalezc bilety w zadanej przez nas cenie, az w koncu sie poddal, kazal jeszcze raz zadzwonic na informacje i poprosic o instrukcje, gdzie on ma ich szukac. Na moje pytanie: czy on nie moze sam sie skontaktowac i informacja dowiedzialam sie, ze nie. Kiedy zadzwonilismy do informacji mila pani zdziwila sie, po czym wyjasnila nam, ze ona, owszem, moze nam wytlumaczyc, ale to nie ma sensu, bo do tego trzeba znac program, a w ogole to przeciez jest specjalny Help Desk, wlasnie po to, by pracowniki kolei mogli dzwonic w razie watpliwosci.

Zdecydowalismy jednak, ze oszczedzimy juz pana na naszej stacji i po prostu bilety kupimy w Brukseli. W koncu gdzie, jak gdzie, ale w stolycy ;))) chyba maja doswiadczenie w sprzedazy biletow miedzynarodowych. Po odstaniu pol godziny w kolejce wyluszczylismy o co nam chodzi. Niestety, reakcja taka sama - w systemie nie ma takiej ceny. Tym razem jednak nie poddalismy sie, ujawsnilismy, ze wiemy o istnieniu Help Desk i pan niechetnie, ale zadzwonil... Wprawdzie udalo mu sie znalezc to, o co nam chodzilo, ale okazalo sie, ze w cenie promocyjnej byl juz tylko 1 bilet, a nam potrzebne byly 2.

Chcac nie chcac wrocilismy wiec do idei przejadu autokarem. Poszlismy do polskiego biura podrozy, aby kupic bilety. Pan siedzacy przede mna poinformowal nas, ze na zadana date biletow nie ma. kiedy jednak powiedzialam mu, ze znalazlam w internecie bilety wlasnie na te date oraz podalam nazwe firmy przewozowej, jakim cudem je znalazl.
W koncu po przejsciach stalismy sie szczesliwymi posiadaczami biletow do Polski....

Wniosek jest nastepujacy: przed jakimkolwiek wyjazdem trzeba SAMEMU posprawdzac wszystkie mozliwe polaczenia w internecie + zadzwonic tam, gdzie potrzeba i dopiero jak sie juz dokladnie SAMEMU wie, jakie i za ile bilety chce sie kupic, wowczas mozna isc na dworzec/do biura podrozy. Nie ma co liczyc na jakakolwiek pomoc czy informacje w tym miejscu.

Czyli: umiesz liczyc, licz na siebie.

niedziela, 13 kwietnia 2008

Wywiad

Wczoraj ogladalam na EuroNews wywiad z milosciwie nam panujacym Letermem.
Oczywiscie mozna bylo sie spodziewac pytania odnosnie prawa dotyczacego lokali socjalnych.

Pytanie padlo takie:
- Czy nie uwaza pan, ze to prawo ma charakter dyskryminacyjny?
- Nie mnie to oceniac.
- No tak sadzi ONZ, ostatnia uchwala...
- (Milczenie przez dluzsza chwile...) No dobrze, to jakie jest w zasadzie Panskie pytanie?

Premierowi gratulujemy braku dyplomacji i niemozliwosci udzielenia odpowiedzi na pytanie, ktore mozna bylo przewidziec na 1000%.

wtorek, 8 kwietnia 2008

Ucz sie Jasiu, ucz...

Czasem ten kraj mnie zadziwia. Pozytywnie!

Otoz odkrylam niedawno, ze chodzac na kurs jezykowy mam prawo do... 10 dodatkowych dni urlopu!

Generalnie panstwo belgijskie zacheca osoby juz pracujace do ksztalcenia ustawicznego. Zacheca - wlasnie prawem do dodatkowego urlopu. Ilosc dodatkowych dni urlopu zalezy od rodzaju kursu, jego trwania, rodzaju umowy o prace. Jest to oczywiscie urlop jak najbardziej platny, ktory jednak nie obciaza pracodawcy, poniewaz jest finansowany przez belgijskie Ministerstwo Pracy. Jedyny, malutki minus - urlop musi byc wziety w trakcie trwania kursu.

No ale nic nie jest doskonale! A temu rozwiazaniu juz do doskonalosci blisko, blisko...

piątek, 4 kwietnia 2008

Jak to z tymi jezykami bywa czyli uzupelnienie do poprzedniego wpisu...

No wlasnie to jak to w koncu jest z tymi jezykami? Frankofonizacja? Flamandyzacja??
(to miala byc odpowiedz na komentarz Kury, ale jako, ze odpowiedz jest za dluga na wpisanie jej do komentarza poswiece jej osobny wpis).

Bo to wszystko jest tak naprawde cholernie pokomplikowane. Z jednej strony Flamandowie maja za zle (i slusznie!), ze frankofoni nie chca sie uczyc niderlandzkiego, tylko oczekuja, ze wszyscy beda gadali z nimi po francusku. (Znaczna wiekszosc spotkanych przeze mnie Flamandow mowi dobrze, badz bardzo dobrze po francusku, to jest fakt, odwrotnie juz baaardzo rzadko).

Z drugiej strony jednak, jesli juz jacys rodzice chca, zeby ich dzieci uczyly sie niderlandzkiego (a sami nie mowia w tym jezyku), to maja tak pod gorke, jak w opisanej poprzednio sytuacji. Podobnie jest ze szkola. Jesli chce sie wyslac dziecko do niderlandzkojezycznej szkoly - trzeba wykazac, ze przynajmniej jeden z rodzicow mowi w tym jezyku (biegle!). Do tego w niektorych szkolach mowienie w innym jezyku niz niderlandzki (np. na przerwach)jest po prostu zakazane.

No i badz tu madry i pisz wiersze. (tu powinna byc taka ikonka co rozklada rece ;))

W zwiazku z tym ikonka, ktora widac po prawo nawolujaca do jednosci Belgii wzywa do tego po... angielsku. :P