piątek, 4 kwietnia 2008

Jak to z tymi jezykami bywa czyli uzupelnienie do poprzedniego wpisu...

No wlasnie to jak to w koncu jest z tymi jezykami? Frankofonizacja? Flamandyzacja??
(to miala byc odpowiedz na komentarz Kury, ale jako, ze odpowiedz jest za dluga na wpisanie jej do komentarza poswiece jej osobny wpis).

Bo to wszystko jest tak naprawde cholernie pokomplikowane. Z jednej strony Flamandowie maja za zle (i slusznie!), ze frankofoni nie chca sie uczyc niderlandzkiego, tylko oczekuja, ze wszyscy beda gadali z nimi po francusku. (Znaczna wiekszosc spotkanych przeze mnie Flamandow mowi dobrze, badz bardzo dobrze po francusku, to jest fakt, odwrotnie juz baaardzo rzadko).

Z drugiej strony jednak, jesli juz jacys rodzice chca, zeby ich dzieci uczyly sie niderlandzkiego (a sami nie mowia w tym jezyku), to maja tak pod gorke, jak w opisanej poprzednio sytuacji. Podobnie jest ze szkola. Jesli chce sie wyslac dziecko do niderlandzkojezycznej szkoly - trzeba wykazac, ze przynajmniej jeden z rodzicow mowi w tym jezyku (biegle!). Do tego w niektorych szkolach mowienie w innym jezyku niz niderlandzki (np. na przerwach)jest po prostu zakazane.

No i badz tu madry i pisz wiersze. (tu powinna byc taka ikonka co rozklada rece ;))

W zwiazku z tym ikonka, ktora widac po prawo nawolujaca do jednosci Belgii wzywa do tego po... angielsku. :P

7 komentarzy:

kura z biura pisze...

A może frankofoni po prostu mają wrodzoną niechęć do innych języków? W Quebecu też po angielsku podobno nie pogadasz!

Ksiezniczka z Krainy Deszczowcow pisze...

Niechec pewnie i maja, pdobnie jak to jest zreszta we Francji i w Quebecu tez (ja sie od razu przyznaje, ze francuski z Quebecu to wciaz dla mnie czarna magia, rozumiemmoze polowe), ale z drugiej strony, tak jak pisalam, jak juz znajda w sobie te chec i chca poslac dzieci do szkol niderlandzkich to... nie moga, bo nie mowia po niderlandzku.
Oczywiscie tyczy sie to tych miejscowosci, ktore leza na granicy jezykowej. Pewnie, ze jak ktos mieszka w glebokiej Flandrii, to chce czy nie chce jego dzieci i tak ucza sie po niderlandzku.

Canis Trilinguis pisze...

Hm, bo ja wiem - to chyba jest jakaś ogólna 'niemożność' nauczenia się czegokolwiek innego niż francuskiego. No bo oni zazwyczaj ani po niderlandzku, ani po niemiecku (trzeci oficjalny język, jakby na to nie patrzeć, a we Flandrii większość jest go co najmniej w stanie zrozumieć), ani po angielsku (a we Flandrii to żaden problem). Ten niemiecki to trochę niefair, wiem, bo to tylko dlatego, że niemiecki i niderlandzki podobne są, ale. Może mam trochę skrzywione pro-flamandzkie podejście, ale nie dziwię się ich frustracji. Mój narzeczony zawsze próbuje w Brukseli najpierw mówić po niderlandzku, ale w 9 przypadkach na 10 musi przejść na francuski, bo inaczej nici z komunikacji. Nie wspomnę już nawet o skandalu z Miss Belgii ;-).

Ksiezniczka z Krainy Deszczowcow pisze...

Canis, nie mow jak Leterme. :P
Mnie sie wydaje, ze problemem sa nie niezdolnosci intelektualne frankofonow ;) co zwykly brak okazji do kontaktu z innymi jezykami i "zanurzenie" w tym co francuskie (we Flandrii programy TV z napisami sprawiaja, ze dzieci juz od malego maja do czynienia z angielskim). Do tego dochodzi jeszcze kiepski poziom nauczania jezykow w szkolach i tego, ze niederlandzki NIE jest obowiazkowy, mozna np. wybrac sobie hiszpanski.

Canis Trilinguis pisze...

Wybacz ;-). Może to dlatego, że Leterme pochodzi z tego samego miasteczka co mój luby ;-). Może to powietrze tam jakieś takie ;-). A tak serio, to problem jednak chyba musi leżeć w Walonii, bo we Flandrii sobie jakoś z tym radzą, prawda? Jeśli niderlandzki nie jest obowiązkowy, to niech zrobią tak, żeby był. Nie jestem pewna, ale we Flandrii francuskiego uczą się wszyscy przez dobrych parę lat. I niemiecki też mają w pewnym momencie.
Poza tym spotkałam paru francuskojęzycznych Belgów, którzy mieli w szkole niderlandzki, ale i tak nic im z tego nie przyszło i mówić nie potrafią. W każdym razie po prostu trzeba coś z tym zrobić.
Ech, i kto by pomyślał, że taka ze mnie flamandzka nacjonalistka ;-). Jeszcze się do Vlaams Belang zapiszę albo co ;-).

elisabeth pisze...

ale dzieci moga chodzic do szkoly 2-jezycznej,jest ich teraz juz wiele!

Ksiezniczka z Krainy Deszczowcow pisze...

Elu, zalezy gdzie. W Brukseli tak, w regionach "granicznych" czy "niedalekogranicznych" pewnie tez (np. u Ciebie), ale u mnie w glebokiej Walonii takiejmozliwosci po prostu nie ma. Trzeba dzieci wozic duzo dalej.