sobota, 8 marca 2008

Dlaczego nie lubie chodzic na imprezy

w Belgii, w Belgii nie lubie.

Bo w Belgii zwyczajowo imprezy zaczynaja sie wtedy, kiedy ja juz najchetniej powoli zbieralabym sie do domu, a moj zoladek szykowal do wiazania sie na supelek.

Tymczasem... w gosci jestesmy zazwyczaj zapraszani na godz. 19-20 wieczorem. Zaczyna sie od drobnych przekasek, typu chipsy, jakies kawalki sera zoltego, male paroweczki + szampan. I tak to trwa, jakas godzine, az goscie wszystko zjedza i usiada do stolu do dania wlasciwego + wino, po ktorym oczywiscie jeszcze jest deser. Cala impreza to jest jedno "wielkie zarcie", ktore konczy sie gdzies tak okolo polnocy.

Jak dla mnie wszystko to zdecydowanie za duzo i za pozno.

5 komentarzy:

Bea pisze...

w takim razie witaj w klubie :) znaczy, ze 'u Ciebie' jest dokladnie tak samo jak w CH :)
ps. przeczytalam na innym blogu, ze masz czasami watpliwosci co do nazw produktow po FR; jesli chcesz, to mozesz pytac, chetnie odpowiem :)
pozdrawiam

Anonimowy pisze...

w Anglii za to bez wzgledu na to jak powazna impreza zawsze dostaniemy kanapeczki z chleba tostowego chipsy i zimna pizze ;/ porazka

Ksiezniczka z Krainy Deszczowcow pisze...

Oooo, co to to nie.
Belgowie lubia duzo i dobrze zjesc. ;)
Mniam...

Canis Trilinguis pisze...

Oj tak... Zwłaszcza dziadkowie mojego lubego uwielbiają długie celebrowanie posiłków przy każdej możliwej okazji. Tak więc na ich rocznicę ślubu musiałam pożreć jakieś pół wołu, a sama impreza trwała ponad pół dnia.
A za czasów studenckich w Leuven, to chodziło się na imprezy na 22 - i to najwcześniej...

Ksiezniczka z Krainy Deszczowcow pisze...

Moj tesc bardzo dobrze gotuje, lubi to i lubi tez dobrze zjesc. Wiec jak idziemy do nich to... przepadlam. ;)